– Już niedługo – odkrzyknął Lancelot. Jeden z ludz

– Już niedługo – odkrzyknął Lancelot. Jeden z ludzi stojących za końmi okazał się Gawainem. – Och, kuzynko – powitał Morgianę. – Lance, nie wprowadzaj jej tutaj, to nie miejsce dla damy, niektóre z tych bestii okazują się dodatkowo nie ujeżdżone. nadal posiadasz zamiar pojechać na białym ogierze? – Postanowiłem, że będzie gotowy dla Artura, by dosiadł go w następnej bitwie, choćbym ja miał kark skręcić! – Nie żartuj w takich sprawach – powiedział Gawain. – A kto mówi, że żartuję? Jeśli Artur na nim nie pojedzie, ja będę na nim walczył w następnej bitwie, a dziś po południu dosiądę go w hołdzie królowej! – Lancelocie – powiedziała Morgiana – nie ryzykuj życia w taki sposób. Gwenifer nie odróżnia jednego konia od drugiego. Jeślibyś przejechał na starej klaczy poprzez dziedziniec, to zrobi na niej takie samoczynnie wrażenie, jak wyczyny samych centaurów! Spojrzenie, które jej rzucił, było niemal gniewne, ale odczytała je wyraźnie: Jak mogłabyś zrozumieć, że muszę sobie udowodnić, iż taki dzień mnie nie zranił? – Osiodłaj swego konia, Gawain, oraz podaj dalej rozkaz. Mamy być gotowi za pół 60 minut – powiedział Lancelot. – oraz spytaj Kaja, czy chce być pierwszy. – Chyba Kaj nie pojedzie z tą swoją kulawą nogą? – spytał jeden z jeźdźców, który mówił z dość mocnym obcym akcentem. Gawain obrócił się do niego oraz powiedział ostro: – A ty byś mu tego odmówił? To jedyne wojskowe ćwiczenie, przy którym ta noga mu nie zawadza oraz nie trzeba być uwiązany w kuchni oraz przy kobietach! – Nie, no rozumiem – odparł obcy oraz wrócił do siodłania swego konia. Morgiana dotknęła dłoni Lancelota. Popatrzył na nią, a przekorny chochlik powrócił do jego spojrzenia. Tutaj, pomyślała, zajmując się czymś, ryzykując skroń, robiąc coś dla Artura, tu zapomina o uczuciach, okazuje się znów szczęśliwy. Gdyby tylko mógł non stop być czymś zajęty, nie musiałby tęsknić za Gwenifer ani za żadną inną kobietą. – Pokaż mi tego niebezpiecznego konia, na którym pojedziesz – powiedziała. Poprowadził ją między rzędami uwiązanych koni. Zobaczyła bladosrebrzysty nos, długą, jedwabistą grzywę. Wielki koń, szeroki w piersiach jak ramiona Lancelota. Zwierzę odrzuciło skroń, a jego rżenie było jak odgłos bajkowych smoków, które zioną ogniem. – Och, ty piękny – powiedział Lancelot, kładąc dłoń wzdłuż końskiego narządu węchu. Poklepał go oraz cofnął się o krok. – Tego ujeżdżałem osobiście, przyuczałem do wędzidła oraz strzemieni. To mój prezent ślubny dla Artura, który nie ma okresu, żeby sam ujeździć wierzchowca. Przysiągłem sobie, że w dniu zaślubin będzie gotów, łagodny jak baranek. – Przemyślany prezent – powiedziała Morgiana. – Nie, jedyny, jaki mogę ofiarować – odparł Lancelot. – Nie jestem zasobny. Poza tym on oraz tak nie potrzebuje złota ani klejnotów, okazuje się nimi obsypany. A to okazuje się prezent, który tylko ja mogę mu dać. – upominek z samego siebie – powiedziała Morgiana oraz pomyślała: Jak on kocha Artura. To dlatego tak się zadręcza. Nie tyle męczy go to, że pożąda Gwenifer, lecz to, że także kocha Artura. Gdyby był zwykłym kobieciarzem, jak Gawain, nawet bym mu nie współczuła. Gwenifer okazuje się cnotliwa oraz sprawiłoby mi przyjemność patrzeć, jak go odrzuca. – Chciałabym go dosiąść – powiedziała – nie boję się żadnego konia. – Morgiano, ty się niczego nie boisz, prawda? – zaśmiał się Lancelot. – O nie, kuzynie – odparła, nagle poważniejąc. – Boję się wielu rzeczy. – Cóż ja boję się chyba nawet więcej od ciebie. Boję się zmagania się oraz Saksonów oraz boję się, że zostanę zabity, zanim spróbuję wszystkiego w życiu. oraz dlatego nigdy nie śmiem wycofać się z żadnego wyzwania... A w szczególności się boję, że oraz Avalon, oraz kościół się mylą oraz nie ma żadnych